Najnowsze wpisy, strona 2


Jesteś marzycielem, czy realistą?
17 marca 2016, 20:35
Słownik języka polskiego określa „marzyciela” jako człowieka skłonnego do marzeń, rojącego o rzeczach trudnych do urzeczywistnienia, żyjącego marzeniami, fantastę. Zaś „marzenie”, to obraz myślowy czegoś upragnionego, przedmiot pragnień i dążeń. Jest też „marzenie” dążeniem samym w sobie, dowolnym, przypadkowym kojarzeniem wyobrażeń, fantazjowaniem, rojeniem, myśleniem o urzeczywistnieniu czegoś upragnionego, snuciem planów na przyszłość, pragnieniem.  Przeciwieństwem marzyciela jest realista, który ex definicjo określany jest jako człowiek liczący się w swoich poglądach, zamierzeniach z konkretną rzeczywistością. Realistyczny sposób patrzenia na świat jest oparty na trzeźwym osądzie, pozostającym w zgodzie z faktami.

Karol Irzykowski, wybitny polski krytyk literacki i filmowy, poeta i prozaik wyraził opinię, że „Marzyciel ma największe poczucie rzeczywistości: zbyt często jest wyrywany ze swego stanu i zbyt często zmuszany do konfrontacji.” Czyż dążenie do określonego, nawet najbardziej realistycznego celu, nie jest wszak myśleniem o przyszłości, urzeczywistnieniem czegoś oczekiwanego, realizacją upragnionego celu? Marzenia to wyobraźnia; wyobraźnia, która zmienia się z wiekiem samego marzyciela. Od dziecięcych, wielkich fantazji, poprzez dorastanie, młodość, wiek dojrzały uczymy się nadawać naszym wyobrażeniem sens realny. Od nas tylko zależy, czy poprzestaniemy tylko na samym fantazjowaniu, czy też w świecie rzeczywistym będziemy potrafili realizować swoje upragnione cele. Bogactwo literatury światowej i polskiej powinno być cenną wskazówką w tym względzie. Z losów wielkich twórców i bohaterów literackich możemy czerpać ogromną wiedzę i naukę dotyczącą zmagań marzeń i realizmu w świecie, który nas otacza. Nauka ta może również być zarazem i przestrogą. Bowiem marzenia stają się rzeczywistością, tylko wówczas, kiedy my jesteśmy na to gotowi. Gdy w sobie dokonamy niezbędnych zmian, które pozwolą naszym wyobrażeniom i fantazjom stać się realnymi.
"Dziewczyna bez bolca dostaje pierdolca"
18 lutego 2016, 01:44
Tytuł zasłyszany w pracy, kiedy to opowiedziałem znajomym co mi sie przytrafiło, a oni tak właśnie to skwitowali. Mianowicie jest sobie "Mirka", moja sąsiadka. Mirka jest osobą wielce wierzącą w boga, zagorzałą katoliczką, która zawsze ma racje. Generalnie Mirka jest bardzo dobrą osobą, bo chce zbawić świat i iść do nieba. Pewnego dnia Mirka miała gorszy dzień, chłopak sie nie odzywał, okres ją męczył i wszystko do okoła ją wkurwiało...
Zobaczyła mnie wchodzącego po schodach i zwróciła mi uwage że chodze w za krótkich spodenkach.... (co ją kurwa obchodzi długość moich spodenek podomkowych), zrobiła mi krótki wykład że to źle itp, odpowiedziałem jej że nie dbam o czyje kolwiek zdanie jeżeli chodzi o to co nosze, bo mają to być rzeczy wygodne i MAJĄ MI SIE PODOBAĆ. Zlałem ją i poszedłem do siebie, wieczorem wyskoczyłem z kolegą do klubu żeby poszukać sobie jakiś dziewczyn co można by potańczyć, jak to juz ja przez całą noc, wypiłem 2-3 drinki. Przed 4 nad ranem wracałem cały rozbawiony po imprezie wracałem do pokoju. Owa Mirka wyskoczyła ze swojej jamy żeby zobaczyć co sie dzieje-zdziwiło mnie to troche...- kiedy otworzyłem drzwi i sie nieco ogarnąłem, otworzyłem komputer, przeglądam "ścianie" i widze wpis Mirki że ktoś odkurza o 3 w nocy... a tuż po tym dostaje mail iż jest godzina 4 nad ranem i ona przezemnie spać nie może bo chodze po pokoju i generalnie hałasuje... Coś mnie tknęło że jej odpisałem, bo przesadziła, najpierw spodenki, później moje chodzenie po pokoju, napisałem jej że histeryzuje i przesadza, że nawet gdybym z klubu nie wracał to i tak bym sie kręcił po pokoju, żeby sama sie ogarnęła bo ludzie ją znienawidzą od nadmiaru władzy jaki od niedawna zaczęła dzierżyć-zapomniałem dodać że została przewodniczącą DSu.

 

jakaś konkluzja na koniec?
Tak, kiedy coś nam sie jebie, tu i teraz, albo nawet jebie coś na dalszą mete, nie ogrywajmy sie na innych, bo oni są najczęściej nic nie winni, ujście naszych niepozytywnych emocji powinno sie znaleźć w czymkolwiek, byle nie w zatruwaniu życia innym osobom. Zaznaczę przy okazji że alkohol też jest słabą alternatywą, ale na pewno lepszą niż zatruwanie spokojnego żywota innych.

AMEN
https://www.youtube.com/watch?v=I6l8lgZpI4U
Walentynki, śmieszne święto
12 lutego 2016, 00:38
Chyba najbardziej napompowane hipokryzją, zaraz obok świąt w grudniu...
Zaraz na profilach ludzi którzy wcześniej zapierali sie że nie będą obchodzić walentynek, będe widział słit focie z wyjść na miasto, romantycznych kolacji i innych takich tandetnych akcji...
Po cholere święto aby pokazać komuś co sie do niego czuje? Czy każdego innego dnia nie kochasz tej dziewczyny/chłopaka? Czy potrzeba jednego dnia żeby nagle wszystkim odjebało i zaczęli zachowywać sie jak bezmózgie zombie, które muszą robić to co inni, bo inni to robią, to bieganie z kwiatami, to wyznawanie miłości. Bądźmy troche bardziej spontaniczni, po ciężkim dniu w pracy poślijmy do bliskiej osoby sms, że ten dzień był zajebiście ciężki, ale mimo to i tak Cie kocham, albo jakiś inny banał, ale róbmy to częściej, a nie raz do roku...

Ktoś powie że jestem uprzedzony do walentynek... Tak jestem, tak samo jak do większości świąt, Wielkanocnych, Bożego Narodzenia, nawet święta zmarłych, bo czemu o zmarłych mamy pamiętać tylko w listopadzie, korkując przy okazji miasta i narażając sie na śmierć ruszając w droge akurat wtedy kiedy w droge rusza też cała reszta polski, cała rzesza kretynów rusza na drogii.

Ale wracając do tematu, po jaką cholere na święta, czy rodzina nie może sie razem na obiedzie spotkać w każdy inny dzień, lub nawet każdą inną niedziele? Czy nie można powiedzieć "kocham Cie" i dać dziewczynie kwiatka/książke/miśka czy jaki kolwiek inny duperel każdego innego dnia? Czy musimy dawać sobą sterować?

Sami udzielcie sobie odpowiedzi

https://www.youtube.com/watch?v=83S-KtvGM2M
Marek i Zosia, związek jakiego lepiej nie...
08 lutego 2016, 19:41
Znam pewną pare, on i ona, Marek i Zosia, z Markiem spędzam dość dużo czasu, ale w zasadzie nie znam go ani troche, Zosie widziałem pare razy, do czasu.

Spotkałem sie z nią na mieście, kiedy relaksowałem sie po pracy przy drinku, najpierw zapytała sie czy widuje Marka z innymi dziewczynami, później płakał mi w ramie że ją olewa, możliwe że zdradza i generalnie non stop ją kontroluje.

Co tu nie gra?
Otóż nie gra brak komunikacji i pewności siebie, brak kręgosłupa moralnego z wpojonymi pewnymi zasadami nie do przejścia.

Jej brakuje zaparcia żeby to skończyć, żeby sie uwolnić, spod tej kontroli, bo Marek chce mieć nad nią pełną kontrole, dlaczego mu to nie wyjdzie? Bo oboje sie tym znudzą, ona będzie odcięta od świata i prędzej czy później jej sie to znudzi, będzie chciała powrócić do swojego dawnego życia. Innym słabym punktem tego związku jest dość specyficzny charakter Marka, dziewczyna po 2 latach związku twierdzi że go nie zna, że boi sie czasem na niego spojrzeć, żeby nie strzelił o coś focha. Generalnie Marek zachowuje si troche jak stereotypowa kobieta w tym związku, tylko jeszcze brakuje tego żeby co miesiąc krwawił...

Szkoda mi takich ludzi, którzy na wzajem wbijają sie w lata, są w związku, ale sobie nie ufają, sprawdzają sobie telefony, ograniczają sie nawzajem, stawiając sobie granice, które krępują ich osobowość

Podążają krętą drogą do nikąd

https://www.youtube.com/watch?v=pUjE9H8QlA4
Tak wiele podejść
03 lutego 2016, 03:27
Tak wiele już pisałem, tak wiele razy chciałem coś z siebie wyrzucić, ale nie potrafiłem przekłuć uczuć w słowa. Ale to wszystko i tak nie miałoby najmniejszego sensu, bo jedyny odbiorca na jakim mi zależy i tak tego pewnie nigdy nie przeczyta.
Dlatego będe dalej pisał te bzdury o łatwym życiu, pochylonych karkach i niebieskich ekranach, o plastikach, lateksach i innych monstrach...
O wiejskich alfonsach i pustych laskach, którym imponuje to bezmózgie zachowanie i kasa tatusia, o problemach i załamaniach i o tym jak ludzie sobie z tym radzą, o tym i nie tylko ...

https://www.youtube.com/watch?v=9iIydcnwz5o
dobranoc...

 

a może już nawet dzień dobry